4 liga: Łysica – Neptun 2:1
MKS Zdrój Busko, Naprzód Jędrzejów, a w minioną sobotę Neptun Końskie musiały przełknąć gorycz porażki z drużyną z Bodzentyna, która po tym, jak wkroczyła na zwycięski szlak, szybko nie zamierza zwalniać tempa. – Obawiałem się tego spotkania, bo wiedziałem, że przyjdzie nam rywalizować o punkty w trudnych warunkach. Niewiele zabrakło do tego, byśmy zagrali na zero z tyłu - powiedział po ostatnim gwizdku sędziego, zadowolony szkoleniowiec gospodarzy Janusz Cieślak.
O tym, iż gospodarze mają apetyt na kolejną, trzecią z rzędu wygraną, nikt w Bodzentynie nie miał wątpliwości. Ekipa Janusza Cieślaka za sprawą celnego trafienia Mariusza Jarosa wyszła na prowadzenie. Kiedy na 2:0 podwyższył Mirosław Kalista, wydawało się, że miejscowym już nic złego nie może się przytrafić. Emocje dopiero jednak nadeszły. W doliczonym czasie, sędzia podyktował karnego, za jego zdaniem nieprzepisowe zagranie w polu karnym. Futbolówka po uderzeniu Piotra Gardynika odbiła się od porzeczki i murawy. Arbiter ocenił, że całym obwodem przekroczyła linię bramkową, uznając gola.
- Zagraliśmy konsekwentnie w defensywie, starając się rozbijać ataki przeciwnika na jego połowie. Wiemy jakie są nasze atuty. Szansy upatrywaliśmy w szybkich kontratakach. Z pewnością, gdyby jeszcze jedna z takich akcji zakończyła się bramką, o wynik bylibyśmy bardziej spokojni – ocenił trener Łysicy. – Mecz kosztował nas sporo wysiłku, a należy podkreślić, iż mieliśmy problemy kadrowe. Nie ukrywamy tego, że ostatnie mecze odbijają się na zdrowiu, dlatego musimy umiejętnie gospodarować siłami – dodał. Jego drużyna, dzięki wygranej może jeszcze skutecznie włączyć się do walki o miejsce w najlepszej 5. Brak pauzującego za kartki Mateusza Kołodziejskiego sprawił, że przemeblowana została defensywa. W rolę prawego obrońcy wcielił się Piotr Pawłowski, a partnerem Ukraińca Ołeksieja Czerkaszyna na środku defensywy był Łukasz Szymoniak. – Tuż przed rozpoczęciem meczu okazało się, iż wypadł nam Krystian Płusa. Stąd roszady w bloku obronnym. Wiedzieliśmy, że Neptun może napsuć nam sporo krwi w bocznych sektorach, dlatego zdecydowaliśmy się na zneutralizowanie tej strefy boiska. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się Dariusz Kowalski, który praktycznie nie popełnił błędów. Szkoda, że wcześnie murawę musiał opuścić Piotr Maniara. Świetnie przepracował zimowy okres przygotowawczy i wydawało się, że będzie jednym z motorów napędowych drugiej linii. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie – tłumaczył trener Cieślak.
Do Buska jak po swoje
- Na pewno mamy ambicje, by zająć jak najlepszą lokatę. Miejsce w pierwszej piątce, byłoby sukcesem. Dobrze, że w zespole coraz lepiej odnajdują się nowi gracze. Jest sporo uzdolnionej piłkarsko młodzieży, która wykorzystuje swoje szanse. Mecz z Buskiem w ćwierćfinale Pucharu Polski na szczeblu okręgu okazał się przełomowy. Zespół uwierzył, że jest w stanie grać na swoim poziomie. Spoglądając generalnie na to, co działo się w sobotę, dominowaliśmy na murawie. Pojedynek z Neptunem był pod kontrolą Łysicy. Chwała doświadczonym zawodnikom, którzy w odpowiednich momentach potrafią wziąć odpowiedzialność za wynik na swoje barki. Wtedy kiedy trzeba potrafią przyspieszyć akcję, w innym momencie zwolnić. Studzą emocje i napór przeciwnika. Nie ulega wątpliwości, że w naszym teamie jest spory potencjał. Gdyby nie kłopoty kadrowe, Łysica byłaby jeszcze wyżej w tabeli. Cieszymy się z tego co jest – zaznaczył trener Cieślak.
W najbliższy weekend bodzentynianie jadą do Buska. Kto zdaniem doświadczonego szkoleniowca będzie faworytem tego starcia? – Nie będzie to łatwy pojedynek. Drużyna Ireneusza Pietrzykowskiego z pewnością szykuje się na rewanż za pucharową porażkę. Świeżo w pamięci mamy mecz z rundy jesiennej, w którym spisaliśmy się bardzo dobrze. Busko używając terminologii piłkarskiej nam leży. Jedziemy po punkty. Mamy kilka dni na to, by zawodnicy narzekający na urazy doszli do pełnej sprawności i sił. Rezultat powinien być dla nas korzystny – zakończył opiekun gospodarzy. Rafał Roman
4 liga świętokrzyska
25. kolejka (22 kwietnia)
ŁYSICA BODZENTYN – NEPTUN KOŃSKIE 2:1 (1:0)
1:0 Mariusz Jaros (41), 2:0 Mirosław Kalista (86), 2:1 Piotr Gardynik (90+2)-karny.
Sędziował: Jakub Moskal (Skarżysko-Kam.). Widzów: 100.
ŁYSICA: R. Bilski Ż – Pawłowski Ż, Szymoniak, Czerkaszyn, D. Kowalski, M. Kalista, Maniara (55. Dulęba), Ryba (65. Garbacz), D. Chrzanowski, Anduła, Jaros. Trener: Janusz Cieślak.
NEPTUN: Herda – Sztandera Ż (83. Gołąbek), Prus Niewiadomski, Maciejewski Ż, Skalski, Gardynik, Sroka, Szymkiewicz Ż, Supierz (72. Pilarski), Armata Ż, Pach (52. Cieślik). Trener: Waldemar Szpiega.