Gębura o kadrze Nawałki
W piłkarskiej reprezentacji Polski zadebiutował w marcu 1991 w przegranym 0:4 meczu z Czechosłowacją. W swoim bogatym CV ma również kolejne występy z orłem na piersi (0:0 z Irlandią w Dublinie, w eliminacjach do Euro 1992, a także 0:0 w towarzyskiej potyczce z Walią w Radomiu). Michał Gębura, wychowanek Staru Starachowice podsumowuje ostatnie, dwa spotkania kadry Adama Nawałki: porażkę 0:4 z Danią w Kopenhadze i zwycięstwo 3:0 z Kazachstanem na PGE Narodowym.
O sytuacji w tabeli...
- Tak naprawdę biało-czerwoni mają wszystkie karty w swoich rękach. Jestem przekonany, iż w taniej sytuacji w jakiej się obecnie znaleźli nie dadzą sobie wydrzeć 1. miejsca w tabeli i już po spotkaniu z Armenią na wyjeździe będą otwierać drzwi do rosyjskiego mundialu. Do upragnionego celu pozostało niewiele, tylko dwa kroki. Piłka nożna to gra błędów. Wiadomo było, że jeden, słabszy mecz tej kadrze musi się kiedyś trafić. Los chciał, że padło na Danię i starcie w Kopenhadze. Najważniejsze było to, by Polacy pozbierali się najszybciej jak było to tylko możliwe. Mecz z Kazachstanem na stadionie narodowym utwierdził w przekonaniu, że porażka z Duńczykami to tylko wypadek przy pracy.
O 5. miejscu w rankingu FIFA...
- Przed piątkową konfrontacją Polacy poczuli się chyba zbyt pewnie. Porażka, zimny prysznic paradoksalnie im się przydał. Nasi kibice i media mają to do siebie, że szybko popadamy ze skrajności w skrajność. Najpierw kochamy, później nienawidzimy i ponownie kochamy. Huśtawka nastrojów nikomu nie jest potrzebna. Piłkarze powiedzieli sobie pewnie ostre słowa w szatni i poskutkowało.
O wygranej z Kazachami...
- Stało się dobrze, że spotkanie z Kazachstanem rozgrywane było zaledwie 3 dni po nieszczęsnym starciu na wyjeździe. Piłkarze Adama Nawałki nie mieli zbyt wiele czasu na to by koncentrować się na tym, co było. Musieli wyjść na murawę mocno zmotywowani, a taka porażka tylko podrażniła ich morale. Poprzez dobrą grę mogli poprawić nie tylko sobie, ale przede wszystkim polskim kibicom nastroje. Z Kazachstanem zagrali konsekwentnie, szybko strzelili gola, który otworzył wynik przez co zadanie do wykonania stało się łatwiejsze. Przed naszą kadrą wielka szansa wyjazdu na przyszłoroczne mistrzostwa świata. Pod uwagę trzeba wziąć również to, iż najgroźniejsi rywale Polaków zagrają między sobą i pewnie zgubią punkty.
O niepokojącym stylu i drugiej połowie z Kazachstanem...
- Sami zawodnicy mają świadomość tego, że nie zagrali wielkiego meczu. Stawka spotkania na pewno nie była czynnikiem paraliżującym ich poczynania. W wielu meczach zdarzały się przestoje w grze. Najważniejsze, że wynik był pod kontrolą. Zespół Nawałki ma za dużo mocnych argumentów by wypuścić taką szanse z rąk. W czarny scenariusz nie wierzę. Słabsze momenty zdarzają się każdemu, również lepszym ekipom od Polaków. Z punktu widzenia kibiców istotne jest to, że piłkarze potrafili wyciągnąć wnioski i zainkasować 3 punkty. Z Armenią dobrze byłoby wygrać i mieć spokojną głowę przed rewanżem z Czarnogórą.
O Macieju Makuszewskim...
- Skrzydłowy Lecha Poznań pojawił się w trudnym momencie starcia w Kopenhadze. Wszedł na murawę, nie mając nic do stracenia. Przeciwko ekipie z Kazachstanu dał pozytywny sygnał, że warto na niego stawiać. Warto podkreślić, że gola na 1:0 dla Polaków wypracowało trzech graczy na których nie bał się postawić selekcjoner. Do takich zawodników jak Makuszewski, Adam Nawałka ma trenerskiego nosa. Szybko strzelona bramka była kluczem. W pierwszej połowie meczu z Kazachami zabrakło jedynie drugiego gola, który de facto uspokoiłby to co działo się na murawie. Taki jest futbol. Nie zawsze układa się tak jakbyśmy tego oczekiwali. Bramka ze spalonego obudziła biało-czerwonych. Rozmawiał Rafał Roman