Korona z Wisłą Płock w ekstraklasie
10 marca 2007, Płock. Piłkarze Korony dzięki bramce Marcina Robaka wygrywają po raz pierwszy w ekstraklasie z miejscową Wisłą. Po stracie gola już w 12 minucie Sławomir Peszko i jego koledzy mocno się starali by doprowadzić przynajmniej do remisu, ale nikomu nie udało się pokonać Macieja Mielcarza. Na koniec sezonu Nafciarze smucili się ze spadku, a Korona tylko z siódmej lokaty i braku awansu do europejskich pucharów.
- Z Koroną zawsze mi się ciężko grało – mówi Sławomir Peszko, dziś zawodnik Lechii Gdańsk, reprezentant Polski, jedna z najbardziej zasłużonych postaci w historii Wisły Płock.
Piechna kontra Jeleń
10 września 2005 na obiekt przy ulicy Szczepaniaka w Kielcach stawiła się ekipa Wisły Płock. Pierwsze historyczne starcie tych zespołów w elicie przyniosło furę emocji, a kibice ekscytowali się starciem napastników – Grzegorza Piechny i Ireneusza Jelenia. „Kiełbasa” dał prowadzenie żółto-czerwonym, ale szybko odpowiedział szybki jak pociąg TGV Jeleń, a jeszcze przed przerwą Łukasza Załuskę pokonał Sead Zilić. Zaraz po zmianie stron kieleccy fani szaleli po bramce Grzegorza Bonina, ale ostatnie słowo, z karnego należało, z karnego do Żarko Belady. Peszko wszedł na plac w 78 minucie i w doliczonym czasie Leszek Gawron z Mielca upomniał go czerwoną kartką (za dwie żółte). Niewiele pomogło to zespołowi Ryszarda Wieczorka. – To był zażarty mecz, a na Piechnę trzeba było uważać w każdej sekundzie – powiedział Dariusz Gęsior, wtedy zawodnik Nafciarzy. Vahan Gevorgyan, Gęsior, Patryk Rachwał, Jeleń, Peszko… Wisła miała niezłą pakę, ale na koniec sezonu uplasowała się w tabeli na jedenastej pozycji, sześć lokat niżej niż Korona.
Znowu Irek
25 marca 2006 z Irkiem Jeleniem jeden z pojedynków biegowych przegrał świętej pamięci Sławomir Rutka, trzeba było faulować, a jedenastkę pewnie wykonał sam poszkodowany. – Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale nie dało rady – przyznał po przegranej 0:1 Grzegorz Piechna, który wszedł na plac dopiero w 66 minucie za Krzysztofa Gajtkowskiego. Oni dwaj i Marcin Robak nie znaleźli sposobu na Jakuba Wierzchowskiego, choć gospodarze przez ponad 20 minut występowali w dziesiątkę (czerwona kartka Dariusza Romuzgi). – Korona była wówczas bardzo mocnym zespołem – stwierdził Jakub Wierzchowski, ówczesny bramkarz Wisły Płock.
Niemoc wicelidera
Sezon 2006/07 kielczanie w ekstraklasie zainaugurowali rewelacyjnie, zwycięstwem 3:0 z Arką w Gdyni. Wydawało się, że Wisła Płock stanie się dla żółto-czerwonych tylko mięsem armatnim, tym bardziej, że już bez sprzedanego do AJ Auxerre Jelenia. Minuty płynęły i Robert Gubiec nie wyciągał futbolówki z sieci. Prawie 11 tysięcy kibiców przeżywało męki, w 89 minucie czerwony kartonik ujrzał Paweł Magdoń, ale i to nie pomogło zespołowi Ryszarda Wieczorka. Remis 0:0 uznano za ogromne rozczarowanie. Pół roku później koroniarze powetowali sobie to w Płocku, a w rolę kata Wisły wcielił się Marcin Robak. Na kolejne starcie Korony z Nafciarzami kibicom przyszło czekać prawie 9 lat.